Za każdą marką stoi jej przeszłość.
Człowiek tak bardzo przywykł do jednoznacznego postrzegania świata – coś jest dobre, albo złe, coś jest radosne, albo smutne, coś jest sukcesem, albo porażką – że sytuacje paradoksalne wprawiają go w zakłopotanie.
Uwielbiam swoje poczucie komfortu i postrzeganie świata, takie jednoznaczne. Zakłopotanie, mało powiedziane. Wściekam się na początku i po cichu racjonalizuję, bronię swojego.
Całkiem niedawno zaczęłam poznawać swoją złość. Odkrywam jej “zasługi” w dziele rozpoznawania zagrożenia dla porządku, w którym żyję i dla moich wartości. Moja złość przegrywała często z kompetencjami trenerskimi, obrazem mentora i wymogiem etykiety biznesowej. Trochę to trwało, zanim zrozumiałam, że to nie moja wina, kiedy uczestnik kursu budowania marki porzuca własne wizje i zostaje przy swoim. To nie moja wina, kiedy dzieci próbują dorosłości i popełniają błędy. To nie moja wina, kiedy partnerzy biznesowi odchodzą i stają się obcy. Wciąż uczę się wyrażać sprzeciw i mówić stop, kiedy odpowiedzialność przerzucana jest na mnie.
Każdy człowiek jest produktem swojej przeszłości. Po 36 edycjach widzę to wyraźnie. Pozbywam się poczucia winy za brak postępów u innych lub za ich niedostateczny efekt. Zdałam sobie sprawę, że nie mogę uzdrowić przeszłości osób, które przychodzą budować markę. Kiedy zaczynam pracę z przedsiębiorcą widzę, jak wiele skomplikowanych przeżyć jest pod powierzchnią. Autentyczne budowanie marki dotyka tego, co jest w trzewiach, czasami uruchamia skrywane, zapomniane emocje i zdarzenia. Do stworzenia marketingowej narracji marki potrzebna jest prawdziwie odkryta i zrozumiana osobista historia życia.
Od czasu do czasu trzeba wybrać bycie niepoprawnym i powiedzieć uczciwie, “z tobą nie chcę pracować, przyjaźnić się lub robić interesów”, bo tym jest szacunek dla siebie i własnych wartości. Tym jest odwaga w głoszeniu własnej “ewangelii” marki. Każda marka ma swoje przesłanie, filozofię a ja nazywam to własną ewangelią. Głoszenie własnej filozofii nie polega na wiecznym przytakiwaniu światu i zgadzaniu się ze wszystkimi. Jeśli głosisz swoją ewangelię i nikogo ona nie oburza, to znaczy, że coś robisz nie tak.
Zanim Twoja marka zacznie pisać, mówić o rozwiązaniu problemu konkretnej grupy, zastanów się i określ własny dekalog. Jakich zasad przestrzegasz, czemu jesteś wierny, a co burzy w Tobie spokój i wywołuje sprzeciw. Do czego chcesz zobowiązać, czego chcesz wymagać od followersów twojej marki. Naucz się mówić TAK, naucz się mówić NIE.
Oznacza to umiejętność rozpoznawania we wczesnym etapie rozdrażnienia, irytacji i wewnętrznego protestu wobec tego, co dzieje się wobec mnie i wokół mnie. Mamy wtedy szansę spokojnie i rzeczowo wyrazić sprzeciw i porozumieć się, albo prowadzić rzeczowy spór w imię wartości głoszonej filozofii marki. Marka jest słuchana i znajduje wiernych wyznawców, kiedy jest prawdziwa w swoim przeżywaniu, wyrażaniu i mówieniu. Paradoksalnie, kiedy rezygnuje z wyłącznie pozytywnego przekazu, a jeśli trzeba, broni swojej filozofii za cenę krytycznych opinii.
Przekonanie, że coś ważnego odkryliśmy przychodzi w momencie zrozumienia własnej przeszłości. Marka osobista jest formą pamięci. Marki osobiste, które wpływają na nasze życie są jak liderzy, którzy stosują się do zasad, tworzą zasady i dowolnie je łamią. To ta grupa ludzi, która potrafi wyjść poza schemat poprawności, profesor Władysław Bartoszewski, Beata Tyszkiewicz, Jurek Owsiak. Wyzwaniem autentycznej marki jest wyrwać się z zaczarowanego kręgu schematów myślowych poprzez ich poznanie.