Zbieractwo

Nic dziwnego, że cisza mnie przerażała.

 

Nic dziwnego, że pędziłam od zajęcia do zajęcia. Ciągłe wypatrywanie okazji biznesowych, nowych kontaktów, i ten niepokój którego nie potrafiłam przez wiele lat zrozumieć a tym bardziej się pozbyć.

 

Zastanawiałam się, ile muszę zebrać na koncie firmowym, żeby przestać. Dzisiaj widzę, że moim priorytetem w biznesie stało się “zbieractwo”.

Zatrzymał mnie wypadek i cała seria zdarzeń, która w krótkim czasie doprowadziła do straty bezpiecznego zapasu. Bolało jak diabli. A później przyszła uwalniająca refleksja. To było złudzenie. Przez wiele lat żyłam złudzeniem, że bezpieczeństwo mogę kupić, zabezpieczyć, przewidzieć. Okazało się, że strata nie odebrała mi poczucia bezpieczeństwa. Możecie wierzyć lub nie, ale uwolniłam się od zbieractwa.

 

I tak spojrzałam w przeszłość, w wszechogarniające poczucie niepewności, które towarzyszyło mi przez lata. Ono zawsze tam było, w głębi mnie. Ostatnie lata to największy rozwój zawodowy, zdobycie rynku dla niszowej usługi i stworzenie kursu premium. Zbudowałam nową wartość dla klientów. Odbudowały się straty.

 

Odbudowałam co ważniejsze zaufanie do życia, zaufanie do siebie. Ufam, że nic w naszym życiu nie dzieje się bez przyczyny. Odbieramy życiowe lekcje. Jedni odrabiają pracę domową i uczą się, wyciągają wnioski a inni pędzą dalej.

 

Może to naiwnie zabrzmi, ale zaczynam każdy poranek od skupienia myśli na sercu i wdzięczności. Słucham piosenki “Miłość to słowa dwa” z płyty Pieśni szczęścia i jestem spokojna.

 

Co więcej?

 

Zmieniam styl pracy. Wykorzeniłam nerwowość i niepewność. Po drodze uświadomiłam sobie, że od jakiegoś czasu najcięższa robota polega na przejęciu kontroli nad własnym życiem. Jedną z największych życiowych przyjemności jest odejście od tego, kim zdaniem innych powinnaś być, na rzecz zmierzania w stronę tego, co naprawdę kochasz, we własnym sercu, w zakamarkach duszy.

 

Przestałam wybiegać w przyszłość, kiedy naprawdę zrozumiałam i poczułam głęboko w trzewiach, że nie mam na wpływu na losowe zdarzenia i co najważniejsze, nie odgadnę co mnie czeka i moją rodzinę za dzień, dwa dni, a co dopiero za rok, dwa, pięć.

 

Jestem wdzięczna za tamten dzień, za ten jeden dzień, który wszystko zmienił i tak wiele uświadomił. Tak się właśnie rozwijamy. Tak ulegamy cudom.

 

Chcę podzielić się z Wami moją lekcją życiową.

 

Życie upomni się o nadanie mu sensu, ważności. Zmieniamy się pod wpływem inspiracji, ale częściej w chwilach determinacji, kiedy niewygoda lub próg bólu jest nie do zniesienia. Wolałabym, żeby w waszym życiu inspiracja stała się motorem głębokich zmian. Niestety w naszej naturze to ból a raczej próba jego uniknięcia motywuje bardziej do zmiany niż wizja lepszej przyszłości.

 

Z perspektywy odrobionej lekcji, powiem: nie warto. Nie warto czekać na lekcję od życia, żeby poznać jego wartość i określić pragnienia, ambicje. Nie warto żyć w świecie półprawdy, półszczęścia, półwygody, półmiłości, półakceptacji. Życie jest zbyt cenne, by zadowalać się imitacją.

 

Decydujące jest to, w jaki sposób kształtujesz swoje życie. Do najważniejszych pytań w procesie budowania marki oprócz pytania o to, czego chcesz więcej od życia, należy pytanie: czego życie oczekuje od Ciebie? Czy jesteśmy gotowi wnieść swój wkład, czy wolimy skapitulować? Człowiek, który się nie rozwija i nie wykorzystuje swoich talentów i umiejętności, żyje wbrew swojej naturze. Każdy, kto dotyka poprzez markę własnej prawdy kim jest, co czuje, czego pragnie, jaką wartość wnosi w życie innych, jakie jest jego powołanie, odnajduje spokój.

 

Wiadomość, jaką otrzymałam na koniec dnia od żony klienta: “Mój mąż kwitnie. Cudownie, że pracuje z Tobą. Dziękuję”.

 

Warto nadać życiu sens i zmierzać w stronę tego, co naprawdę kochasz, we własnym sercu, w zakamarkach duszy.

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *